Daniel Boćkowski
- W Polsce nie ma, jak dotąd, realnego problemu radykalizacji wśród pierwszego i drugiego pokolenia migrantów z krajów muzułmańskich.
- Mniejszość arabsko-muzułmańska w Polsce jest środowiskiem wolnym od radykalizacji i nic nie wskazuje, aby ten stan miał ulec zmianie.
- Zagrożenia dla bezpieczeństwa mogą się pojawić wraz z powrotami zradykalizowanych Czeczenów biorących udział w wojnie w Syrii, odsyłanych z Niemiec w ramach umów Schengen.
- Kierunkiem, który winien być uważnie obserwowany przez polskie służby, jest emigracja z Ukrainy, Rosji i republik postsowieckich osób wywodzących się ze środowisk muzułmańskich powiązanych z m.in. organizacją Hizb ut-Tahrir.
- Analizując zagrożenia ze strony radyklanego islamizmu znacznie większy nacisk należy położyć na konwertytów, a zwłaszcza osoby szukające wśród nich „prawdziwego islamu”, znacząco podatne na ideologię salaficką.
- Obserwując działające w Polsce portale poświęcone islamowi widać wyraźnie regres w ich ilości i potencjalnej sile wpływu. Potencjalny wpływ propagandy islamistycznej produkowanej przez Al-Kaidę i Państwo Islamskie jest na szczęście niewielki.
Kiedy w 2015 roku różnymi szlakami ruszyła do Europy rzeka migrantów ekonomicznych i uchodźców wojennych w Polsce straszono wyznawcami islamu jako śmiertelnym zagrożeniem dla naszego bezpieczeństwa wewnętrznego. Gdy pojawiły się dyskusje na temat rozmieszczenia uchodźców w naszym kraju w wielu mediach, za sprawą polityków, przewijała się wizja brodatych bojowników gotowych atakować nasze wartości, niewolić kobiety, a nawet wysadzać się z okrzykiem Allahu Akbar na ustach. Całe to, niemal podprogowe, działanie, obliczone na wywołanie powszechnej paniki, opierało się na kilku prostych założeniach – islam jest religią wojny i bezpośrednim zagrożeniem dla naszego bezpieczeństwa, każdy muzułmanin migrujący do Europy może stać się potencjalnym zamachowcem, w Polsce nie ma muzułmanów – migrantów ekonomicznych, więc nie ma zagrożenia, ale imigranci zmienią ten stan rzeczy na gorsze. Minęły lata, pojawiło się i upadło Państwo Islamskie, kolejna odmiana islamizmu głoszona przez ISIS rozlała się na cały świat za pośrednictwem Internetu, w setkach zamachów w Europie i na całym świecie zginęły i nadal giną tysiące niewinnych osób, w większości skądinąd muzułmanów, ale w Polsce do żadnego zamachu nie doszło.
Czy potrafimy realnie ocenić co nam zagraża, z jakimi problemami możemy mieć do czynienia dziś i w przyszłości? Jaka rzeczywiście jest mniejszość muzułmańska w Polsce i czy stanowi jakiekolwiek realne zagrożenia dla naszego bezpieczeństwa? A może ona sama jest narażona na działania, które mogą doprowadzić do szeregu niekorzystnych zmian?
Środowiska muzułmańskie w Polsce
Aby móc odpowiedzieć na tak postawione pytania trzeba zacząć od kluczowej kwestii – o jakiej grupie mówimy mając na myśli „muzułmanów w Polsce”. Czy o wszystkich osobach określających siebie jako muzułmanie, a więc wywodzących się z określonego kręgu religijno-kulturowego, czy też rzeczywistych wyznawcach tej religii, aktywnie uczestniczących w życiu muzułmańskiej ummy w Polsce. A jeśli o praktykujących, to jakiego rodzaju. Zdecydowana większość muzułmanów w Polsce wyznaje islam sunnicki szkoły hanafickiej, są jednak w naszym kraju szyici, wahabici i sufi. Mamy cały przekrój kulturowy i religijny świata islamskiego w pigułce. I nie sposób wrzucić ich wszystkich do jednego worka z napisem – potencjalny terrorysta.
Równie skomplikowane jest oszacowanie liczebności tej grupy. Tu bowiem tak samo mamy do czynienia ze skrajnie różnymi kręgami kulturowymi – od diaspory arabskiej, poprzez migrantów z Afryki subsaharyjskiej, muzułmanów z Kaukazu, Azji Środkowej i Południowo-Wschodniej, a na Tatarach krymskich skończywszy. Szacuje się, że w Polsce może mieszkać 25-30 tysięcy wyznawców islamu, wliczając w to kilkutysięczną polską mniejszość tatarską skupioną w większości w Muzułmańskim Związku Religijnym. Diaspora arabska oceniana jest na około 12-15 tysięcy osób. Kolejnych kilka tysięcy stanowią dawni migranci polityczni z Afganistanu i Iranu, migranci polityczni i ekonomiczni z Bałkanów, Turcji, Czeczenii i Ukrainy, migranci ekonomiczni z Pakistanu, niewielkie grupy z postsowieckich republik w Azji Środkowej. Wszyscy oni reprezentowani są, o ile tego chcą, przez Ligę Muzułmańską, która jest drugim najliczniejszym związkiem religijnym w naszym kraju. Do tego należy doliczyć bliżej nieokreśloną grupę konwertytów (najprawdopodobniej kilkaset osób). Osób z Syrii, które przybyły do Polski uzyskując status uchodźcy i zgodę na pobyt tolerowany jest zaledwie sto. Osób pochodzenia arabskiego posiadających dokumenty na pobyt stały w 2017 roku było 1717, na pobyt czasowy 4269, ze statusem uchodźcy 435.
Czy tak zróżnicowana grupa może stanowić potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa naszego kraju? Patrząc na doświadczenia państw Europy Zachodniej można by przyjąć założenie, że tak. Coraz bardziej utrwala się bowiem stereotyp muzułmanina jako osoby podatnej na radykalizację pod wpływem rozprzestrzenianej w Internecie ideologii islamistycznej, a zwłaszcza podatności na hasła głoszone przez grupy radyklanych salafitów. Takie uproszczone spojrzenie na szalenie różnorodne środowiska ma swój początek w kilkunastu krwawych zamachach terrorystycznych, których dopuścili się młodzi, zradykalizowani muzułmanie zafascynowani ideologią Państwa Islamskiego. Tego typu ataki pokazują nam, że w sprzyjających okolicznościach socjalnych i społecznych idea wojny z zachodem i męczeństwa znajduje podatny grunt. Czy zatem w Polsce możemy dostrzec symptomy wskazujące na podobne tendencje?
Wpływy saudyjskie
Pierwsze i chyba kluczowe pytanie to wpływ ideologii wahabickiej, a więc pośrednio Arabii Saudyjskiej, na muzułmanów w Polsce. Kiedy na przełomie 2017 i 2018 roku pojawiła się mediach informacja, iż w Białymstoku ma powstać Muzułmańskie Centrum Kultury i Edukacji finansowane ze środków saudyjskich padło wiele pytań o to, czy nie zagraża nam scenariusz z Europy Zachodniej, gdzie fundatorzy meczetów mają wpływ na działających tam imamów oraz głoszone przez nich poglądy. Co istotne środowisko tatarskie odniosło się do tego pomysłu sceptycznie, mimo iż za pomysłem stał mufti Muzułmańskiego Związku Religijnego RP Tomasz Miśkiewicz. Przewodniczący zarządu Muzułmańskiej Gminy Wyznaniowej w Kruszynianach wprost wskazywał, że na tego typu działaniach społeczność tatarska nie zyska. Było i jest to o tyle uzasadnione, iż kulturowo i religijnie Tatrom daleko jest do sunnickiego islamu w wersji wahabickiej. Z kolei muzułmanie wychowani w kulturze arabsko-muzułmańskiej, islam kultywowany przez Tatarów zamieszkujących północno-wschodnie ziemie Polski uważają za zbyt odległy od tradycji. Był to zresztą jeden z powodów dla którego mamy w kraju Muzułmański Związek Religijny oraz Ligę Muzułmańską, reprezentującą w większości muzułmańskich migrantów z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu.
Tatarzy obawiają się, że zbliżenie z Arabią Saudyjska, m.in. poprzez finansowanie pielgrzymek młodzieży do Mekki, w ramach jednego z pięciu filarów islamu – Hadżdż, będzie skutkowało odejściem od tradycji i głębokimi zmianami kulturowymi. Tak więc szansa, że ideologia salaficka znajdzie odbiorców wśród tej grupy polskich muzułmanów wydaje się bardzo mało prawdopodobna. Działania muftiego Miśkiewicza doprowadziły zresztą do głębokiego podziału w środowisku polskich muzułmanów właśnie ze względu na to, że kształcił się on w Arabii Saudyjskiej i uważany jest za osobę zainteresowaną zwrotem polskich Tatarów w kierunku tradycyjnego arabskiego islamu sunnickiego. Analogicznie mało prawdopodobne jest przeniknięcie ideologii wahabickiej do zasymilowanego środowiska arabskiego. Ze względu na rozproszenie muzułmanów po całym kraju nie ma także potrzeby budowania dużych meczetów.
Wpływy tureckie
Kiedy analizujemy rolę fundatorów meczetów oraz ich pośredni wpływ w przyszłości na obsadę imamów oraz na przekaz płynący z tych miejsc do wiernych, warto odwołać się do doświadczeń państw bałkańskich. O ile bowiem początkowo rzeczywiście środki na odtworzenie, remont, bądź wznoszenie nowych domów modlitwy i centrów kulturowych pochodziły tam z Arabii Saudyjskiej, o tyle dość szybko duży strumień pieniędzy zaczął płynąć z Turcji. Ankara, a zasadniczo prezydent Turcji T. Erdogan, nie ukrywa, że wsparcie muzułmanów w Europie jest jednym z celów ekspansji kulturowo-polityczno-religijnej państwa tureckiego. Budowanie w ten sposób przyczółków na pewno nie ogranicza się do południowych Bałkanów oraz Niemiec. Turcja bardzo chętnie widziałaby się w roli mecenasa muzułmańskich organizacji religijnych w naszym kraju. Mogłoby to jej ułatwić realizację różnorodnych celów politycznych. W wypadku Turcji nie można jednak mówić o eksporcie radykalnej ideologii islamistycznej, choć oczywiście relacje Ankary z Państwem Islamskim były co najmniej dyskusyjne. Turcja jest jednak w większym stopniu zainteresowana inwigilacją oraz osłabianiem wpływów kurdyjskich w naszym kraju i promocją umiarkowanego islamu, a nie wspieraniem w jakiejkolwiek formie radyklanych, dżihadystycznych tendencji. Polska była także obiektem zorganizowanej tureckiej migracji, głownie biznesowej, kiedy otworzyły się granice z Niemcami.
Hizb ut-Tahrir
Jeśli szukać zagrożenia to należy uważnie przyjrzeć się obszarowi b. Związku Sowieckiego. Przez naszą wschodnią granicę przenika jedna z groźniejszych organizacji panislamistycznych – Hizb ut-Tahrir (Partia Wyzwolenia). To ugrupowanie fundamentalistyczne założone zostało jako palestyńska filia Braci Muzułmanów, działającej w Egipcie partii islamskiej, zdelegalizowanej po przewrocie wojskowym w 2013 roku w wyniku którego obalono wyłonionego z jej szeregów, niedawno zmarłego, prezydenta Mohameda Mursiego. Hizb ut-Tahrir od lat budowała swoje przyczółki w Europie Zachodniej oraz w Rosji i na Ukrainie. Jej celem jest przywrócenie islamskiego kalifatu. W Wielkiej Brytanii została zdelegalizowana, kiedy okazało się, że jej odłam, al-Muhadżirun, nawoływał do utworzenia w Europie państwa islamskiego. Została także zdelegalizowana w Niemczech. W Polsce przez pewien czas próbowała głosić swoje poglądy na portalu „Kalifat-wilayah-lehistan”.
Polska na celowniku tego ugrupowania była już na początku XXI wieku. W 2004 roku niemiecka policja dokonała aresztowania osób powiązanych z Ansar al-Islam, które w trakcie śledztwa miały wyjawić, iż spotkanie przywódców Hizb ut-Tahrir z krajów europejskich miało się odbyć w Polsce. Jej komórki znów pojawiają się w naszym kraju, zaś propaganda kierowana jest do konwertytów, migrantów z obszaru MENA oraz Czeczenów. Jeden z liderów Hizb-ut-Tahrir America dwa lata temu na kongresie partii wprost mówił, że islam stoi „w całkowitej sprzeczności do tego, co reprezentuje Zachód”. Po aneksji Krymu FSB prowadziła zakrojone na szeroką skalę działania przeciwko tej organizacji, którą oskarża o działania na rzecz Państwa Islamskiego prowadzone m.in. w Tatarstanie. Nie można wykluczyć, że wśród migrantów z Ukrainy lub Rosji znajdować się mogą także jej zwolennicy, zwłaszcza, że przed zajęciem Krymu przez Rosję działała tam w sposób całkowicie legalny.
Islamiści i wschodnia granica Polski
Poważne zagrożenie wiąże się z tym, że przez naszą wschodnią granicę do Polski mogą przedostawać się pojedynczy bojownicy operujący wcześniej w Syrii i Iraku w różnych grupach mniej lub bardziej powiązanych z Państwem Islamskim oraz antyassadowską partyzantką, a także zradykalizowane osoby z innych państw Zatoki Perskiej. Chcąc „ukryć” swoją obecność na terenach rozbitego kalifatu wyjeżdżają na Ukrainę, gdzie uzyskują potrzebne im dokumenty i podpinają się pod migrację zarobkową której celem jest Polska, a następnie Europa Zachodnia. Nasz kraj może być jednak miejscem legendowania danych osób, a tym samym nie być jedynie punktem tranzytowym. Nie można też wykluczyć migracji przez nasze terytorium bojowników z Emiratu Kaukaskiego.
Teoretycznie jest kilka różnych dróg przerzutowych. Głowna biegnie przez Ukrainę, gdzie osoby te otrzymują stosowne dokumenty i zaproszenia umożliwiające legalne przekroczenie granicy polsko-ukraińskiej. Mamy też do czynienia z mniej oficjalnym i trudniejszym szlakiem przez Białoruś na Litwę i dopiero z Litwy przez Polskę do Niemiec. Część osób (zwłaszcza pochodzących z Kaukazu) może korzystać z obecności w naszym kraju diaspory czeczeńskiej i starać się chwilowo zatrzymać w Polsce. Na obecnym etapie ich bezpośrednia działalność terrorystyczna wydaje się bardzo mało prawdopodobna. Znacznie bardziej niebezpieczny jest ich potencjalny wpływ na czeczeńską młodzież oraz najbardziej radykalnych konwertytów, którzy dotychczas opuszczali nasz kraj i radykalizowali się dopiero w Europie Zachodniej, gdzie mieli dostęp do meczetów, imamów oraz radykalnych środowisk salafickich. Taka była droga m.in. Polaka zatrzymanego w Norwegii pod zarzutem działalności terrorystycznej w Syrii. Polska generalnie wolna jest od ukrytych komórek islamistycznych ze względu na wspominany już wcześniej charakter migracji, silne rozproszenie mniejszości muzułmańskiej w kraju oraz bardzo nieliczne, działające w naszym kraju meczety, domy modlitwy i centra kultury.
Diaspora czeczeńska
Diaspora czeczeńska w Polsce stanowi jedną z najtrudniejszych zmiennych do oceny bezpieczeństwa. Mamy tu bowiem do czynienia z kilkoma nakładającymi się na siebie kwestiami. Po pierwsze, Czeczeni nadal stanowią jedną z najliczniejszych grup migrantów muzułmańskich próbujących się dostać na teren Polski. W 2015 roku na ponad 14 tys. Rosjan ubiegających się w Polsce o azyl z powodu prześladowań politycznych blisko 90% podawało jako miejsce urodzenia Czeczenię. Na granicznych przejściach kolejowych stale dochodzi do różnego rodzaju napięć związanych z zablokowaniem wjazdu na teren UE rodzin czeczeńskich chcących złożyć w Polsce podanie o azyl. Pierwsi uchodźcy z Czeczenii przybyli do Polski w latach 90. Największe fale dotarły do nas po roku 2000 r.
Zdecydowana większość Czeczeńców, którzy wjechali na teren naszego kraju, w stosunkowo szybkim czasie uciekła na Zachód, głównie do Niemiec. Polityka „korytarza humanitarnego” doprowadziła do sytuacji w której Czeczeni stanowią dziś najliczniejszą grupę migrantów odsyłanych przymusowo do naszego kraju, głównie z terenu Niemiec. W 2018 roku do Polski spłynęło ponad 3 tys. wniosków o odbiór cudzoziemców w oparciu o umowę dublińską. Wśród osób odsyłanych do naszego kraju są Czeczeńcy podejrzewani o czynny udział w wojnie w Syrii po stronie Państwa Islamskiego. Skuteczne rozpoznanie takiej osoby jest niezwykle trudne, a jeszcze trudniejsze jest zebranie materiału dowodowego wystarczającego na wydanie decyzji o ekstradycji do Federacji Rosyjskiej, najczęściej przez granicę z Obwodem Kaliningradzkim.
Część emigrantów czeczeńskich odsyłanych przymusowo przez policję niemiecką rozpływa się po przekroczeniu granicy. Nie wiemy, jaką grupę wśród nich stanowić mogą byli bojownicy lub osoby zradykalizowane przez niemieckie środowiska salafickie. Mamy tu bowiem do czynienia zarówno ze zjawiskiem pierwotnej, jak i wtórnej radykalizacji. Osoby powiązane ze środowiskami dżihadystycznymi mogą potencjalnie działać jako samotne wilki, lub też stanowić czynnik inicjujący przy radykalizacji osób z nimi powiązanych rodzinnie lub klanowo. Często bywają powiązane z działającym na terenie Kaukazu wilayatem, formalnie podporządkowanym Państwu Islamskiemu.
Ten skomplikowany układ zależności był przyczyną wpadki białostockiej ABW w 2017 roku, która rozpracowując grupę Czeczenów oskarżyła ich o działania na rzecz Państwa Islamskiego, a nie Emiratu Kaukazu. Z kolei w 2018 roku ABW zatrzymała Czeczena podejrzanego o udział w grupie zajmującej się wsparciem logistycznym organizacji terrorystycznych. Miał on utrzymywać na terytorium Polski kontakty z radykalnymi islamistami rozpracowywanymi przez polskie służby. Pod zarzutami działalności terrorystycznej z Polski wydalono w ciągu ostatnich kilku lat co najmniej 5 osób.
Drugim problemem dotyczącym diaspory czeczeńskiej w Polsce jest kwestia losów dorastającego w naszym kraju pierwszego pokolenia dzieci urodzonych w Polsce bądź przybyłych z rodzinami uciekającymi przed rosyjskimi i czeczeńskimi służbami specjalnymi. Pobyt w ośrodkach dla uchodźców oraz częściowe wykluczenie kulturowo-językowe może być przyczyną samoradykalizacji lub znalezienia się w strefie wpływów wydalanych z Niemiec salafitów, bądź byłych bojowników nie rozpracowanych przez polskie służby specjalne. W skrajnych przypadkach, kiedy wyjazd na Zachód nie będzie możliwy, zaś „szklany sufit” uniemożliwi rozwój i znalezienie godziwych źródeł utrzymania, radykalizacja tego pokolenia może przyspieszyć. Na szczęście nie ma na razie w naszym kraju skupisk zradykalizowanych muzułmanów, nie ma także radykalnego przekazu płynącego ze strony stosunkowo nielicznej grupy imamów.
Samoradykalizacja możliwa jest poprzez materiały dostępne w Internecie. Aby temu zapobiec potrzebna jest współpraca pomiędzy rodzinami mogącymi wyłapać pierwsze symptomy zmian, imamami, szkołami, do których uczęszczają ci młodzi ludzie oraz służbami odpowiedzialnymi za opiekę w ośrodkach dla uchodźców lub przydzielonych domach. Akceptacja dla ideologii islamistycznej może też być podyktowana chęcią znalezienia środowisk, które pomogą w przedostaniu się do Niemiec i dalej w głąb Europy Zachodniej.
Diaspora muzułmańska
Potencjalne zagrożenie radykalizmem ze strony mieszkającej w naszym kraju diaspory arabsko-muzułmańskiej jest bardzo niskie. Jak wynika z badań Mustafy Switata środowisko muzułmańskie w Polsce niemal w ogóle nie składa się z migrantów ekonomicznych, co charakteryzuje Europę Zachodnią. Zdecydowana większość osób to studenci, którzy pozostali w naszym kraju zakładając tu swoje, najczęściej mieszane, rodziny. Ludzie ci są rozproszeni po całym kraju, doskonale zintegrowani z otoczeniem, w zdecydowanej większości pracują zarobkowo. Wszyscy w różnym stopniu (zasadniczo dobrym) znają język polski. Migracja ta była i jest indywidualna, często wymuszona sytuacją polityczną. Brak jest czynników powodujących radykalizację pokoleniową – zasadniczo nie ma w tym środowisku „szklanego sufitu”, który powodowałby w drugim pokoleniu chęć poszukiwania innej wspólnoty – np. w domach modlitwy i nielicznych meczetach.
Środowisko to może zapobiegać procesom radykalizacyjnym pełniąc rolę imamów w domach modlitwy. Dotyczy to zwłaszcza diaspory czeczeńskiej, która jest kulturowo, językowo i społecznie znacznie mniej dostosowana i może szukać pomocy wśród duchownych.
O wiele mniej zbadane są grupy muzułmanów przybyłych do Polski po upadku systemu komunistycznego z Afryki oraz Azji. Większość z nich traktowała Polskę jako etap przejściowy w swojej podróży do Niemiec, Danii i krajów skandynawskich. To wtedy pojawili się np. migranci z Somalii, jednak większość z nich albo wyjechała, albo uległa integracji. Prawdziwym wyzwaniem jest ocena możliwości potencjalnej radykalizacji wśród migrantów ekonomicznych z Pakistanu, Afganistanu, czy postsowieckich krajów Azji Środkowej. Ponieważ ludzie ci przyjeżdżają do naszego kraju w poszukiwaniu pracy, najczęściej wymagającej słabo wyedukowanej siły roboczej, nie mają problemów z jej znalezieniem. Czy i na ile pomoże to im w integracji na tym etapie jeszcze nie wiadomo. Mało jednak prawdopodobne, by mając zapewniony start, stali się odbiorcami islamistycznej propagandy nawołującej do uderzeń terrorystycznych. Można jedynie przypuszczać (nie ma dobrych badań socjologicznych w tym obszarze), że czynnikiem wymuszającym emigrację były nie tylko kwestie ekonomiczne, ale także społeczno-religijne, obawa przed narastającym radykalizmem. Bez wątpienia należy śledzić losy tych ludzi i nie dopuszczać do jakichkolwiek przypadków gettoizacji, gdyż jest to – bazując na doświadczeniach państw Europy Zachodniej – jeden z kluczowych czynników wywołujących, w niesprzyjających okolicznościach, radykalizację oraz alienację z dotychczasowego środowiska, także rodzinnego.
Konwertyci
Analizując ryzyko radykalizacji oraz podatność na wpływy ideologii islamistycznej nie możemy zapominać o konwertytach. Z wielu analiz jednoznacznie wynika, że osoby dokonujące konwersji na islam w sposób oczywisty stają się celem organizacji islamistycznych. Dotyczy to także Polaków. Gdyby zbudować piramidę potencjalnych zagrożeń ze strony radykalnych muzułmanów w Polsce to właśnie Polacy – konwertyci, a nie imigranci znaleźliby się na jej szczycie.
W większości znanych nam przypadków procesy radykalizacji konwertytów, którzy stali się przedmiotem rozpracowania operacyjnego polskich służb, przebiegały poza granicami naszego kraju, w Niemczech albo w państwach skandynawskich. Stopień radykalizacji tych osób był różny – od bojowników walczących w strukturach Państwa Islamskiego, którzy zginęli w czasie działań wojennych (Abu Khattab al-Polandi, poległ w walkach w okolicach Aleppo) a nawet poświęcili się jako zamachowcy-samobójcy (Abu-Ibrahim al- Almani wysadził się w ataku na rafinerię) po osoby, które w różny sposób wspierały działania islamistów oraz organizacji terrorystycznych.
Pamiętać należy, że Polska była w obszarze zainteresowania Państwa Islamskiego, jako członek koalicji walczącej z tą organizacją, a tym samym potencjalny cel, gdyby udało się użyć Polaka jako zamachowca. Polska flaga była wmontowywana w materiały propagandowe Państwa Islamskiego. Struktury islamistyczne doskonale zdają sobie sprawę, że o wiele łatwiejsze jest zradykalizowanie osoby wierzącej, która dokonała świadomej konwersji niż konwertyty-ateisty poszukującego kolejnego celu w życiu.
Jeszcze inną grupę potencjalnego ryzyka stanowią osoby niezrównoważone psychicznie lub emocjonalnie, które poddają się radykalnej ideologii w dążeniu do zaistnienia. Państwo Islamskie chętnie wykorzystuje takich bojowników. W Polsce mamy jak na razie jeden potwierdzony przypadek osoby niezrównoważonej psychicznie która uległa samoradykalizacji. Był to Mikołaj W. (miał przyjąć imię Muhammad), który został zatrzymany przez ABW pod zarzutem planowania zamachu terrorystycznego. Innym przykładem chorej fascynacji ideologią islamistyczną może być zatrzymany w 2012 roku przez ABW Artur L. (operujący w sieci jako „Ahmed Jassin”), którego osobowość i chęć zaistnienia mogła, teoretycznie, doprowadzić do próby dokonania czynu o charakterze terrorystycznym.
Wnioski na przyszłość
- Polska w planach ugrupowań fundamentalistycznych będzie raczej zapleczem finansowo-organizacyjnym oraz miejsce ukrycia się przed służbami specjalnymi niż celem uderzeń. Wykorzystajmy nasze doświadczenia z czasów istnienia bloku wschodniego.
- Musimy zwracać szczególną uwagę na konwertytów, którzy emigrowali z naszego kraju jako dzieci i mogli ulec radykalizacji w środowiskach salafickich na zachodzie i północy Europy. Mogą być potencjalnym narzędziem do przeprowadzenia operacji terrorystycznej lub zalążkiem do budowy w naszym kraju komórek islamistycznych.
- Należy obserwować i rozpracowywać instalujące się w naszym kraju organizacje zmierzające do skupienia wokół siebie młodych muzułmanów, takie jak Hizb ut-Tahrir, stanowią one bowiem potencjalny zalążek radykalizacji. Pod tym względem powinniśmy wykorzystywać doświadczenia nie tylko służb zachodnioeuropejskich, ale i rosyjskich, które od lat walczą z zagrożeniem ze strony terrorystów powiązanych z Państwem Islamskim.
- Należy uważnie obserwować przybywających do Polski migrantów z Rosji i republik postsowieckich w Azji Środkowej, mogą wśród nich trafiać się osoby uciekające z przyczyn politycznych, za którymi stoi ich działalność w fundamentalistycznych organizacjach islamskich.
- Należy współdziałać z imamami prowadzącymi domy modlitwy, bowiem mogą być kluczowym narzędziem analizy ryzyka radykalizacji.
- Należy rozwijać działania operacyjne wobec odsyłanych do Polski Czeczeńców, którzy mogli walczyć w Syrii. Kluczowa jest jak najpełniejsza współpraca z niemieckimi służbami specjalnymi na poziomie państwa oraz landów przygranicznych.
- Mając na uwadze doświadczenia Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii, czy Belgii musimy mieć świadomość, że radykalizacja religijna młodych muzułmanów z różnych środowisk była procesem wtórnym wobec braku perspektyw awansu społecznego. Wszelkie działania zmierzające do ich wykluczenia bądź marginalizacji mogą przyspieszyć takie procesy także w naszym kraju.
- Należy obserwować kto i w jakich okolicznościach stara się pełnić rolę fundatora meczetu, domu modlitwy, bądź centrum kultury nie skupiając się wyłącznie na środkach finansowych płynących z Bliskiego Wschodu.
…………..
zdjecie: siedziba Ligi Muzułmańskiej w Rzeczypospolitej Polskiej
Darpaw [CC BY-SA 4.0 (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0)%5D