Modernizacja Sił Zbrojnych RP. Część 2 – obrona przeciwlotnicza i przeciwrakietowa.

Maciej Kucharczyk

  • Polska stoi przed koniecznością zmodernizowania praktycznie wszystkich kluczowych elementów naziemnej obrony przeciwlotniczej. Posiadane obecnie uzbrojenie jest w znacznej części przestarzałe i nie spełnia wymogów współczesnego pola walki.

  • Największe znaczenie ma zakup systemów przeciwlotniczych i przeciwrakietowych średniego zasięgu Wisła oraz krótkiego zasięgu Narew.
  • Nowoczesne uzbrojenie tego rodzaju jest niezwykle drogie. Koszty programu Wisła szacuje się na 40 mld złotych a Narew na 20 mld – modernizacja obrony przeciwlotniczej będzie największym wysiłkiem zbrojeniowym III RP.
  • Postępowania mające na celu zakupienie wspomnianego uzbrojenia są opóźnione a ich przyszłość nie jest jasna, co jest poważnym zagrożeniem dla zdolności obronnych polskich sił zbrojnych.
  • Programy Wisła i Narew mogą być dużą szansą dla polskiego przemysłu zbrojeniowego. Władze deklarują chęć uzyskania daleko idącej polonizacji zakupionego uzbrojenia, co może oznaczać przypływ technologii i kapitału. Będzie to jednak trudne do zrealizowania zadanie.

Obrona przeciwlotnicza Polski, zwłaszcza jak na potrzeby państwa frontowego, jest dzisiaj słaba. W wypadku hipotetycznego konfliktu z Rosją, jedynym realnym przeciwnikiem w regionie, polskie siły zbrojne nie będą w stanie skutecznie obronić przestrzeni powietrznej swojego kraju. Oznacza to oddanie przeciwnikowi przewagi na niezwykle ważnym odcinku. Współczesne siły powietrzne mają bardzo duże możliwości i mogą wydatnie wpływać na przebieg wojny.

Dodatkowo Polska znajduje się w zasięgu rosyjskich rakiet balistycznych krótkiego zasięgu, które mogą zostać wykorzystane do uderzenia na szereg najważniejszych obiektów wojskowych w kraju. Polskie siły zbrojne nie mają przed nimi obrony. Oznacza to kolejną poważną przewagę potencjalnego przeciwnika.

Rosja, w sytuacji, gdy Polska nie korzysta z tzw. Drogowych Odcinków Lotniskowych (DOL) mogłaby też poprzez ataki na lotniska wojskowe, uniemożliwić operowanie Siłom Lotniczym RP. Obrona lotnisk to skądinąd jedno z kluczowych zadań systemu obrony przeciwlotniczej (OPL).

W związku z powyższym gruntowna modernizacja polskiej obrony przeciwlotniczej ma fundamentalne znaczenie. Dzisiaj praktycznie całe jej uzbrojenie to sprzęt sowiecki mający ponad 20 lat, nieuchronnie zbliżający się do końca okresu swojej przydatności. Kilka udanych modernizacji przeprowadzonych siłami polskiego przemysłu zbrojeniowego w dwóch ostatnich dekadach nie zmienia faktu, że na współczesnym polu walki jest to sprzęt przestarzały. Dodatkowo posiadane rakiety są stare (większe ryzyko awarii) i praktycznie nie ma możliwości uzupełnienia ich zapasów.

Olbrzymie koszty

Zaradzić tej sytuacji mają przede wszystkim dwa duże zakupy. W ramach jednego, określanego jako Wisła, mają zostać kupione rakietowe systemy przeciwlotnicze średniego zasięgu posiadające dodatkowo zdolności przeciwrakietowe. Drugie, nazywane Narew, ma dać polskiemu wojsku systemy krótkiego zasięgu. Dodatkowo trwają już zakupy lub są rozwijane systemy bardzo krótkiego zasięgu Poprad, Pilica, Noteć i Piorun krajowej produkcji.

Największe zainteresowanie i emocje, ze względu na ich wielkie koszty i kluczowe znaczenie dla obronności państwa, budzą jednak dwa pierwsze postępowania. Wartość programu Wisła jest według najnowszych danych szacowana na ok. 40 miliardów złotych a Narew ok. 20 miliardów. Oznacza to największy wysiłek zbrojeniowy III RP. Do tej pory miano to dzierżył program zakupu 48 myśliwców F-16 o wartości około 14 miliardów złotych. Patrząc na to jak wielkie emocje budził i budzi zakup myśliwców łatwo zrozumieć, dlaczego teraz nabycie systemów przeciwlotniczych również wywołuje burzliwe dyskusje oraz wiąże się z silnym lobbingiem największych koncernów zbrojeniowych.

Wysoka cena wynika z tego, że polskie wojsko chce pozyskać bardzo nowoczesne uzbrojenie, będące w czołówce rozwiązań dostępnych dla państw NATO. Zwłaszcza możliwość zwalczania rakiet balistycznych jest wyśrubowanym wymogiem, znacząco podnoszącym skomplikowanie i cenę systemów Wisła. Dość powiedzieć, że polskie systemy obrony przeciwlotniczej, w wypadku zrealizowania obu programów, byłyby porównywalne, lub wręcz nowocześniejsze, od tych posiadanych przez wojsko USA.

Dodatkowo Polska chce nabyć dość dużą, zwłaszcza jak na swoje możliwości, liczbę systemów Wisła i Narew. Tych pierwszych ma być osiem baterii a drugich 19. Oznacza to większy potencjał niż np. posiada obrona przeciwlotnicza Hiszpanii czy Włoch. Skala i idące za tym koszty przedsięwzięcia rodzą pytanie, czy programy Wisła i Narew nie są zbyt finansowo ambitne, zwłaszcza wobec najnowszych informacji, według których cały program modernizacji sił zbrojnych będzie droższy niż wcześniej szacowano (z drugiej strony trudno nie zauważyć, że łączny koszt programów Wisła i Narew to mniej niż wg Komisji Europejskiej, Polska rokrocznie traci w wyniku oszustw na VAT i unikania płacenia CIT) . Zapewne nie należy się spodziewać większych cięć w planach odnośnie obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Zarówno rząd PO jak i PiS uznają jej modernizację za priorytet. Jeśli będzie brakowało pieniędzy, prawdopodobnie zostaną one zabrane Marynarce Wojennej i Wojskom Lądowym.

Jak wygląda zagrożenie

Priorytet nadany obronie przeciwlotniczej nie może dziwić ze względu na położenie i sytuację Polski. Jako państwo frontowe NATO, znajdujące się blisko rosyjskich baz lotniczych, jest silnie narażona na wyprowadzone z nich ataki. Polska byłaby jednym z pierwszych celów, gdyby doszło do otwartej wojny Rosja-NATO. Rosyjskie lotnictwo, rakiety balistyczne i manewrujące byłyby pierwszą falą uderzenia (obok sił specjalnych). Ich celem byłoby wyrządzenie jak największych szkód w kluczowej infrastrukturze militarnej Polski. Chodzi o np. centra dowodzenia i łączności, kluczowe bazy lotnictwa, floty i sił lądowych, zakłady zbrojeniowe, magazyny broni i paliwa, infrastrukturę transportową (mosty) czy też elektrownie. Jak wyglądają takie uderzenia wiele razy prezentowali Amerykanie w swoich najnowszych wojnach. Rosjanie nie mają tak dużych możliwości, ale są one wystarczające, aby poważnie uszczuplić potencjał obronny Polski.

Polska obrona przeciwlotnicza nie byłaby w stanie odeprzeć takiego uderzenia czy wyrządzić poważnych szkód w szeregach atakujących. Polskie myśliwce, nawet gdyby zostały zaalarmowane na czas i poderwane w powietrze, nie byłyby w stanie samodzielnie obronić wszystkich kluczowych obiektów. Zwłaszcza, że Rosjanie początkowo mogliby swobodnie atakować ze swojego terytorium przy pomocy uzbrojenia dalekiego zasięgu. Tam bombowce przenoszące rakiety manewrujące i lądowe wyrzutnie rakiet balistycznych byłyby pod osłoną systemów obrony przeciwlotniczej dalekiego zasięgu, takich jak S-300 i S-400 oraz myśliwców. Dla polskich F-16 czy MiG-29 próby ataku takiego ugrupowania byłyby bardzo ryzykowne. Obecnie posiadane lądowe systemy obrony przeciwlotniczej są z kolei w większości bezbronne wobec rakiet manewrujących, nie wspominając już o rakietach balistycznych.

Polska jest więc wystawiona na potężny atak, który można przeprowadzić w ciągu kilku-kilkunastu godzin. Zanim z ewentualną odsieczą przybyliby sojusznicy z NATO, pierwsza faza rosyjskiego uderzenia zostałaby zakończona. Co więcej, nawet wtedy zapobieżenie kolejnym atakom przy pomocy rakiet manewrujących byłoby trudne. Rosjanie nadal mogliby atakować z własnego terytorium i nawet dla połączonych lotnictw Zachodu jego penetrowanie oznaczałoby najpierw ryzykowną walkę o wywalczenie przewagi w powietrzu oraz zduszenie naziemnych systemów przeciwlotniczych.

W takim scenariuszu Rosjanie, bez przekroczenia lądowej granicy Polski, odnieśliby poważne zwycięstwo. Sytuacja będzie się tylko pogarszać, ponieważ Rosja konsekwentnie rozwija i modernizuje swoje rakiety manewrujące dalekiego zasięgu i ich nosicieli, oraz seryjnie produkuje nowoczesne rakiety balistyczne ziemia-ziemia (niesławne Iskandery) i systemy obrony przeciwlotniczej (zwłaszcza S-400). Ryzyko użycia tej broni przeciw Polsce jest obecnie bardzo małe, jednak nie można go ignorować, zwłaszcza, że procesy pozyskania uzbrojenia wymagają bardzo dużo czasu. W pełni zmodernizowana polska obrona przeciwlotnicza może być gotowa za około dekadę a w takim okresie sytuacja geopolityczna może się drastycznie zmienić, co skądinąd dobitnie pokazują ostatnie lata. Pomysły, by odłożyć kupno systemów OPL i czekać na opracowanie nowych technologii (np. systemów opartych o technologię elektromagnetyczną) pomijając już kwestię kosztów i tego, czy Stany zjednoczone w ogóle gotowe byłby sprzedać nam tak rewolucyjny system, są niebezpieczne, gdyż wydłużałby okres, w którym Polska de facto nie ma systemu OPL o co najmniej ćwierćwiecze.

Jak można się obronić

W realiach nowoczesnej wojny obrona przeciwlotnicza nie polega na strącaniu fal bombowców zmierzających nad miasta (których skądinąd de facto nikt już na świecie nie planuje bronić). Odpalanie rakiet w kierunku samolotów byłoby tylko jednym z zadań i to niekoniecznie najważniejszym. Kompleksową obronę buduje się jako wzajemnie uzupełniający się system warstw o różnych możliwościach i zadaniach. Samodzielnie uzbrojenie dalekiego, średniego, krótkiego czy bardzo krótkiego zasięgu jest w stanie zwalczać tylko określoną grupę celów i pozostaje wystawione na atak innych. Dopiero razem, tworząc zazębiający się system, stanowią szczelną tarczę stanowiącą poważne wyzwanie dla przeciwnika. Dlatego mówi się też o „wielowarstwowym” systemie obrony przeciwlotniczej. Jeśli jakiś jego element zostaje zaniedbany, wpływa to na skuteczność całości.

Systemami przeciwlotniczymi dalekiego zasięgu są określane te, które mogą sięgać na ponad sto kilometrów, choć nie jest to sztywna granica. Ich najważniejszym zadaniem jest zwalczanie dużych maszyn zwiadowczych, bombowych czy latających cystern na dalekich dystansach. Państwa Zachodu praktycznie nie produkują takich systemów, nie licząc amerykańskiej rodziny rakiet Standard Missile przeznaczonej do okrętów. Specjalizują się w nich Rosjanie, dla których zasięg ma duże znaczenie ze względu na powierzchnię ich kraju i konieczność atakowania dużych oraz cennych maszyn NATO kryjących się za przeważającymi siłami myśliwców, stanowiącymi obstawę większych i droższych maszyn. Sztandarowym przykładem są systemy S-300 i S-400. Rakiety tego drugiego mają móc w ekstremalnej sytuacji sięgnąć nawet na 400 km, choć na tym dystansie mogą trafić prawdopodobnie jedynie duży i mało ruchliwy cel, jak np. latającą cysternę czy też samolot AWACS. Wynika to z faktu, że silniki rakiet przeciwlotniczych pracują jedynie w początkowej fazie lotu, później pocisk leci i manewruje wykorzystując nagromadzoną energię. Na granicy zasięgu ma jej już mało, przez co gwałtowne zwroty w celu trafienia np. manewrującego myśliwca nie wchodzą w grę. Podobna zasada rządzi większością rakiet przeciwlotniczych. Rosjanom to jednak nie przeszkadza. Ich celem jest posiadanie systemu, który zmusi latające cysterny i radary do trzymania się daleko od strefy walki. Wizja systemu S-400 zestrzeliwującego z Kaliningradu małe i ruchliwe polskie F-16 nad Warszawą to mrzonka. Z punktu widzenia Polski takie uzbrojenie nie jest priorytetowe i nie ma planu jego zakupów. Nawet, gdyby było od kogo. Posiadane obecnie przez polskie wojsko stare poradzieckie rakiety S-200C Wega zostaną więc prawie na pewno wycofane bez następcy.

Systemy przeciwlotnicze średniego zasięgu to te, które są przeznaczone do zwalczania celów w zasięgu do około 100 km od wyrzutni. Takie uzbrojenie ma zostać nabyte w ramach programu Wisła. Jego najważniejszym zadaniem jest zwalczanie samolotów na dużym obszarze – w ramach tzw. „obrony obszarowej”. Jedna wyrzutnia systemu Wisła ma w teorii pokrywać 31 tysięcy kilometrów kwadratowych. Z prostego obliczenia wynika, że osiem baterii mogłoby w teorii bronić całego terytorium Polski. Wojsko nie będzie ich jednak rozmieszczać tak, aby pokryć jak największy obszar kraju. W praktyce systemy średniego zasięgu umieszcza się w pobliżu wybranych obszarów cennych dla obronności państwa. Na przykład Warszawy, jako skupiska centrów decyzyjnych, dowódczych, łączności oraz ważnego centrum komunikacyjnego; Trójmiasta, jako głównej bazy Marynarki Wojennej i centrum komunikacyjnego czy obszaru pomiędzy Poznaniem a Łodzią, gdzie mieszczą się dwie bazy polskich F-16 (Krzesiny i Łask). Obrona samych miast, jako skupisk ludności cywilnej, ma przy tym drugorzędne znaczenie. Kluczowe jest chronienie potencjału militarnego państwa, tak aby stanowił czynnik odstraszający od agresji. Polska nie posiada obecnie takiego uzbrojenia. Do 2011 roku pozostawały w służbie poradzieckie zestawy Krug. Ze względu na wiek, brak modernizacji i nieopłacalność jej przeprowadzania, zostały jednak wycofane.

Systemami przeciwlotniczymi krótkiego zasięgu są określane te, które mogą zwalczać cele na dystansie do około 20-40 kilometrów od wyrzutni. Takie mają zostać nabyte w ramach programu Narew. One również mają zwalczać samoloty, ale także śmigłowce, rakiety manewrujące czy drony. Rakiety systemów krótkiego zasięgu są mniejsze i tańsze niż systemów średniego zasięgu, więc są bardziej ekonomiczne w zwalczaniu tych dwóch ostatnich kategorii celów. Są też lepiej przystosowane do strącania obiektów poruszających się na niskim pułapie. Ze względu na ograniczony zasięgu systemy krótkiego zasięgu służą do obrony punktowej, czyli chronienia wybranych obiektów. Na przykład poszczególnych baz, zgrupowań wojska, kluczowych obiektów przemysłowych czy infrastruktury. Mogą też np. służyć do zabezpieczania baterii rakiet Wisła przed zaskakującymi uderzeniami z niskiego pułapu. Systemy krótkiego zasięgu są obecnie stosunkowo najsilniej reprezentowaną kategorią uzbrojenia przeciwlotniczego w Polsce. Posiadamy liczne poradzieckie zestawy Kub, Newa-SC oraz Osa. Te dwie ostatnie przeszły modernizacje po przemianach ustrojowych, ale i tak odstają od współczesnych standardów. Ich wielką słabością jest to, że nie są w stanie zwalczać rakiet manewrujących i że są jednokanałowe. Oznacza to, że wypadku systemów Kub i Newa-SC jedna bateria może w jednym momencie naprowadzać tylko jedną rakietę na cel. W przypadku systemu Osa jedna samobieżna wyrzutnia może zwalczać jeden cel. Baterie Narew i Wisła mają być wielokanałowe, czyli być w stanie naprowadzać na raz nawet kilkanaście rakiet, skokowo zwiększając swoje możliwości bojowe.

Systemy przeciwlotnicze bardzo krótkiego zasięgu to te, które mogą zwalczać cele na dystansie maksymalnie kilku kilometrów. Tutaj panuje większa różnorodność środków, są to nie tylko rakiety, ale również działka. Uzbrojenie tej kategorii jest modernizowane w ramach programów Poprad, Pilica, Noteć oraz Piorun. Uzbrojenie tej kategorii służy jako ostatnia linia obrony przed rakietami manewrującymi, śmigłowcami, małymi dronami i lecącymi nisko samolotami (zmusza je do trzymania dystansu i tym samym wystawienia się na strzał dla rakiet krótkiego zasięgu). Przydziela się je do punktowej obrony ważnych obiektów, podobnie jak systemy krótkiego zasięgu. Mają też przemieszczać się z wojskami lądowymi i zapewniać im stałą ochronę. Obecnie polskie wojsko posiada całą gamę tego rodzaju uzbrojenia, opartego głównie na radzieckim działku ZU-23-2 kalibru 23 mm oraz radzieckich rakietach rodziny Strzała. W ostatnich dekadach powstał szereg nowych konstrukcji i wersji, na przykład rakiety Grom czy zestaw samobieżny ZSU-23-4 Biała, przez co jest to arsenał, który można częściowo nazwać przystającym do współczesnego pola walki. Ogólnie rzecz biorąc wymagana jest jednak dalsza modernizacja a zwłaszcza większa skala produkcji, która pozwoliłaby równomiernie nasycić wojsko nowym sprzętem. Warto jednak zauważyć, że to rakiety Grom najprawdopodobniej przyczyniły się do strącenia kilku rosyjskich samolotów w czasie wojny gruzińsko – rosyjskiej w 2008 r.

Systemy obrony przeciwrakietowej to zupełnie nowa jakość dla polskiego wojska. Zdolność do zwalczania wrogich rakiet balistycznych krótkiego zasięgu mają posiadać systemy Wisła. Stworzą one tym samym dodatkową warstwę obrony, niezależną od pozostałych. Ich głównym celem będą na pewno rosyjskie pociski balistyczne krótkiego zasięgu Iskander. Systemy przeciwrakietowe są jednak, o czym warto pamiętać, stosunkowo młodą technologią a co za tym idzie drogą i niedoskonałą. W czasie wojny z Irakiem w 1991 r. USA szczyciły się co prawda skutecznością systemu Patriot, który miał rzekomo skutecznie neutralizować bardzo skądinąd przestarzałe irackie rakiety Scud, ale jak się potem okazało większość rakiet trafiła nie w głowicę, ale w pustą już rakietę. Ze względu na kilkukrotnie większą prędkość nadlatującej głowicy pocisku balistycznego w porównaniu do samolotu, zasięg jej zwalczania jest adekwatnie krótszy. W przypadku przeciwrakiet PAC-3 MSE wchodzących w skład systemu Patriot to prawdopodobnie około 30 kilometrów, choć brak oficjalnych danych na ten temat. Oznacza to, że systemy Wisła będą musiały być rozmieszczone dość blisko obiektów, które będą wymagały obrony przed potencjalnym atakiem Iskanderów. Zawęża to obszary, które będą chronione przez rakiety średniego zasięgu. Nie wiadomo ile konkretnie rakiet PAC-3 MSE chce zakupić polskie wojsko w relacji do przeciwlotniczych GEM-T. Biorąc pod uwagę wyższą cenę tych pierwszych, prawdopodobnie będą w mniejszości.

Proces pozyskania nowego uzbrojenia

W kontekście obecnego stanu polskiej obrony przeciwlotniczej i stojących przed nią wyzwań, sprawne prowadzenie programów jej modernizacji powinno być priorytetem. Niestety z wielu względów dwa najważniejsze przedsięwzięcia, Wisła i Narew, są dopiero na wczesnym etapie realizacji i wiele może się w nich zmienić. Pierwotnie zakładano, że priorytetem jest Wisła i to ona będzie realizowana w pierwszej kolejności. Jednak w marcu wiceminister obrony Bartosz Kownacki stwierdził, że wobec trudnych negocjacji z Amerykanami możliwe jest zmienienie kolejności i przyśpieszenie programu Narew kosztem Wisły. Pokazuje to, że składane deklaracje co do terminów realizacji obu programów należy traktować ostrożnie, ponieważ prace nad nimi są na razie mało zaawansowane. W ostatnich dniach ogłoszono co prawda powrót do kontraktu z USA na systemy Patriot, ale i tu mowa na razie o deklaracjach.

Wisła jest na etapie negocjacji ze wskazanym w 2015 roku dostawcą w postaci amerykańskiego koncernu Raytheon oferującego systemy Patriot. Zrezygnowano z przetargu, ponieważ analizy MON miał wskazać, że to jest najlepsza oferta dla polskiego wojska. Dużą rolę odegrał również czynnik polityczny. Rząd USA preferował wybranie przez Polski systemu Patriot co umożliwia zakupienie go w ramach programu wojskowej pomocy FMS (Foreign Military Sales), czyli ze wsparciem finansowym Waszyngtonu.

Do chwili obecnej trwają jednak szczegółowe negocjacje z koncernem Raytheon i władzami USA o tym jak konkretnie ma wyglądać program Wisła. Głównym problemem jest to, że obecnie istniejące systemy Patriot nie spełniają w pełni wymagań polskiego wojska i wymagają modernizacji. Nie jest jasne kto miałby za to zapłacić. Polski na to nie stać a wojsko USA zdecydowało się ograniczyć swoje nakłady na rozwój nowych wersji tego systemu i jego plany nie są zbieżne z polskimi. Dużym problemem jest też kwestia stopnia polonizacji systemów Patriot, czyli tego, w jakim stopniu byłyby produkowane przez polski przemysł. Rząd chce osiągnąć wskaźnik 50 procent, ale jest to nierealne. Polskie firmy zbrojeniowe mają nikłe doświadczenie w pracach nad zaawansowanymi systemami przeciwlotniczymi i transfer odpowiednich technologii byłby drogi oraz wymagający, choć stanowiący wielką szansę na wzmocnienie polskiej zbrojeniówki a co za tym idzie gospodarki. Bardziej realny jest wskaźnik rzędu maksymalnie 30 procent, choć rząd na pewno będzie deklarował wyższy. Dodatkowo trwają rozmowy z producentami dwóch odrzuconych wcześniej systemów przeciwlotniczych, MEADS i SAMP/T. Utrzymanie kontaktów jest zabezpieczeniem na wypadek niepowodzenia rozmów ws. Patriotów i jednocześnie sposobem wywarcia nacisku na ich producenta.

Program Narew jest natomiast w fazie analityczno-koncepcyjnej, czyli trwa formułowanie konkretnych wymagań i badanie rynku pod kątem potencjalnych ofert. To wstępny etap prac, choć oficjalnie MON zakłada szybkie postępy, bowiem ministerstwo chciałoby podpisywać umowę z dostawcą już w 2017 roku i otrzymać pierwsze systemy dwa lata później. Wydaje się to jednak myśleniem życzeniowym, bowiem wojsko zakłada, że systemy Narew będą produkowane w większości przez polski przemysł zbrojeniowy a z zagranicy zostanie pozyskana głównie licencja na produkcję samej rakiety ziemia-powietrze krótkiego zasięgu.  Oznaczałoby to transfer zaawansowanych technologii, których obecnie w Polsce brak i samodzielne opracowanie większości elementów Narwi. Osiągnięcie takich zdolności w tak krótkim czasie może być bardzo trudne, jeśli w ogóle jest wykonalne.

Trwają również prace nad systemami bardzo krótkiego zasięgu o kryptonimach Poprad, Pilica i Noteć. Ze względu na znacznie mniejszą skalę tych przedsięwzięć są one znacznie mniej nagłośnione medialnie. Jest to również uzbrojenie mniej zaawansowane technicznie. Umowa na dostawę 79 samobieżnych wyrzutni rakiet plot. bardzo krótkiego zasięgu systemu Poprad została podpisana w grudniu 2015 roku. Dostawy mają się rozpocząć w 2018 roki i zakończyć w 2021 roku. Producentem jest konsorcjum PIT-RADWAR. W sprawie Pilicy, czyli nowej odsłony połączonego systemu działek kal. 23 mm i rakiet bardzo krótkiego zasięgu trwają negocjacje przed podpisaniem ostatecznej umowy na dostawy z Zakładami Mechanicznymi Tarnów. Planuje się to na koniec tego roku. Samo uzbrojenie jest gotowe i przeszło próby zakładowe. Mniej zaawansowany jest program Noteć, czyli działek plot. kal. 37. Tu trwają prace analityczne i powstają pierwsze demonstratory uzbrojenia.Dodatkowo planowane są zakupy przenośnych wyrzutni rakiet plot. bardzo krótkiego zasięgu Piorun. To rozwinięcie szerzej znanych rakiet Grom już znajdujących się na uzbrojeniu wojska. Podpisanie umowy z zakładami MESKO jest planowane na koniec tego roku.

Najważniejsze oferty

Ze względu na skalę przedsięwzięcia warto przybliżyć oferowane Polsce uzbrojenie przeciwlotnicze i stawiane przed nim wymagania. W sposób bardziej szczegółowy jest to możliwe i warte jedynie w odniesieniu do programu Wisła, jako tego najbardziej zaawansowanego i będącego polem rywalizacji największych koncernów zbrojeniowych. W przypadku programu Narew brak jeszcze bowiem konkretów. Znane są wymagania, jednak nie można powiedzieć wiele na temat ofert, bo jeszcze formalnie nikt ich nie składał. W przypadku programów na uzbrojenie bardzo krótkiego zasięgu dostawcami są wybrane polskie firmy, więc nie ma tu mowy o konkurencji czy rywalizacji.

Oferty – Wisła

Ogólne wymagania stawiane przez polskie wojsko to zdolność zwalczania celów aerodynamicznych (samoloty, drony, śmigłowce) na dystansie co najmniej stu kilometrów. System musi być również zdolny zwalczać rakiety balistyczne krótkiego zasięgu i manewrujące. Pułap przechwycenia jest określony na co najmniej 20 kilometrów, co wystarcza w przypadku niemal wszystkich samolotów. Bateria musi też móc zwalczać cele dookoła siebie w promieniu 360 stopni.

Ważne wymagania określa zestaw trzech przymiotników: wielokanałowość, sieciocentryczność i otwarta architektura. Po pierwsze oznacza to zdolność do zwalczania wielu celów na raz. Systemy baterii Wisła muszą być w stanie wykrywać i śledzić po kilkanaście oraz naprowadzać na nie na raz wiele rakiet. Znacząco podnosi to siłę ognia systemu w porównaniu do tych posiadanych obecnie przez polskie wojsko. Po drugie możliwość korzystania z informacji przesyłanych przez inne systemy rozpoznania. Bateria Wisła musi móc odpalić rakietę i naprowadzić ją na cel wykryty oraz śledzony przez zupełnie inny radar, będący częścią polskiego systemy obrony przeciwlotniczej. Oznacza to znaczny wzrost przeżywalności baterii przeciwlotniczej, która będzie w stanie walczyć nawet np. po zniszczeniu swoich radarów czy w sytuacji, gdy będą wyłączone, aby utrudnić ich namierzenie. Po trzecie oprogramowanie i elektronika systemów Wisły muszą być przygotowane do wprowadzania modyfikacji. To furtka do przyszłego włączania w skład baterii rakiet przeciwlotniczych średniego zasięgu np. nowych polskich radarów czy dodatkowych wyrzutni z nowszymi wersjami pocisków. Znacząco podniesie to potencjał modernizacyjny uzbrojenia i wydłuży okres jego przydatności. Dodatkowo wojsko oczekuje, że wszystkie elementy baterii Wisła będą zdolne do przerzutu drogą powietrzną i interoperacyjne z systemami NATO.

Koncern Raytheon i system Patriot. Podstawowy współczesny amerykański system obrony przeciwlotniczej i ostatni, najniższy poziom tarczy antyrakietowej USA. Projektowanie rozpoczęto jeszcze w latach 70. Na uzbrojenie wszedł na początku lat 80. Oferowane Polsce wersje nie mają jednak wiele wspólnego z tą pierwszą. System Patriot jest ciągle modernizowany. Jego najnowszą wersję określa się ogólnie PAC-3. W jej skład wchodzą jednak różne efektory, czyli rakiety. Podstawowym pociskiem przeznaczonym do zwalczania celów aerodynamicznych jest ten pochodzący jeszcze z wersji PAC-2, ale poddany modernizacjom i oznaczony skrótem GEM-T. Nowszym, przeznaczonym głównie do zwalczania rakiet balistycznych krótkiego zasięgu, jest PAC-3 w najnowszej wersji oznaczonej MSE.

Polskie wojsko chce skonfigurować każdą z ośmiu baterii Patriotów w ten sposób, aby miały po dwa moduły ogniowe. Każdy ma mieć swoje systemy radarowe, dowodzenia, łączności i po trzy wyrzutnie. Oznacza to, że łącznie Polska miałaby nabyć 48 wyrzutni systemu Wisła. Na jednej mieszczą się cztery kontenery z rakietami PAC-2 lub cztery kontenery z czterema rakietami PAC-3 każdy albo dowolna ich konfiguracja.

System Patriot jest niezaprzeczalnie najlepiej przetestowanym w boju z tych oferowanych Polsce. Amerykańskie wojsko wykorzystywało je podczas wojen z Irakiem, między innymi z umiarkowanym powodzeniem przechwytując irackie rakiety balistyczne, izraelskie wojsko zestrzeliwało przy ich pomocy drony palestyńskie a obecnie siły zbrojne Arabii Saudyjskiej oraz ZEA bronią swoich miast przed rakietami balistycznymi wystrzeliwanymi z Jemenu przez ugrupowanie ludu Hutich (brak publicznych wiarygodnych danych na temat skuteczności).

Z ofertą koncernu Raytheon wiążą się jednak problemy. Nie spełnia bowiem kilku wymagań. Po pierwsze obecne radary systemu Patriot nie są w stanie prowadzić obserwacji okrężnej a wyrzutnie muszą być ustawione pod kątem, co razem powoduje, iż bateria nie jest w stanie zwalczać celów dookoła siebie. System nie jest też sieciocentryczny ani otwarty. Raytheon deklaruje, że wszystkie te braki można zniwelować. Pokazał między innymi prototyp zmodyfikowanego radaru, zdolnego obserwować przestrzeń w promieniu 360 stopni dookoła siebie. Spełnienie polskich wymagań pozostaje jednak jeszcze kwestią przyszłości. Sprawą sporną pozostaje to, kto ma za to zapłacić.

MEADS International i system MEADS. Potencjalny czarny koń programu Wisła. Genezą systemu była podjęta na początku tego wieku wspólna decyzja USA, Niemiec i Włoch o opracowaniu następcy Patriotów. Głównym twórcą nowego systemu jest koncern Lockheed Martin współpracujący z MBDA Deutschland i MBDA Italia. System ma burzliwą historię. Po doprowadzeniu do fazy testów prototypów Pentagon zdecydował się w 2013 roku zrezygnować z MEADS i pozostać przy modernizacji Patriotów, jako tańszym rozwiązaniu. Jako, że Amerykanie odpowiadali za zdecydowaną większość wkładu finansowego, wydawało się, że program upadł. Sytuację uratowały Niemcy, które w 2015 roku zadeklarowały, że zakupią MEADS w miejsce swoich Patriotów. Również Włochy podtrzymują zainteresowanie, wobec czego system ma realną szansę trafić do produkcji.

Ze względu na opisane problemy MEADS został początkowo odrzucony przez MON jako znajdujący się w fazie rozwojowej i bez zamówień ze strony państw NATO, co znacząco podwyższało ryzyko dla Polski jako potencjalnego pierwszego klienta. Na dodatek nierealne byłoby finansowanie przez polskie wojsko prac nad systemem, tak aby doprowadzić go do pełnej gotowości. Wobec decyzji Niemiec sytuacja się zmieniła i MON deklarował, że prowadził negocjacje z MEADS wobec trudnych rozmów z koncernem Raytheon.

System MEADS jest bezsprzecznie najnowocześniejszym z oferowanych Polsce w ramach programu Wisła. Stworzono go po to, aby wyeliminować wady Patriota, czyli choćby niezdolność do zwalczania celów dookoła baterii, zamkniętą architekturę i brak sieciocentryczności. Co ciekawe system używa jednak tych samych rakiet, czyli PAC-3 MSE.

Choć na papierze MEADS jest bezsprzecznie najlepszym technicznie systemem oferowanym Polsce i najbardziej perspektywicznym, to w praktyce wiąże się z nim duże ryzyko. Jako system nowy i jeszcze nie wprowadzony do służby może mieć tak zwane „choroby wieku dziecięcego”, których usuwanie będzie wymagało czasu oraz pieniędzy. Obu tych rzeczy Polska nie ma w nadmiarze.

Eurosam i SAMP/T. Trzecia i ostatnia oferta w programie Wisła, którą w 2015 roku odrzucono na korzyść Patriota. Według deklaracji MON (sprzed decyzji ogłoszonej podczas tragów w Kielcach) nie zerwano całkowicie kontraktów i nadal trwają rozmowy na wypadek fiaska negocjacji z Amerykanami. SAMP/T to dzieło w głównej mierze francuskie. Liderem programu jego stworzenia jest francuski oddział koncernu MBDA, współpracujący z oddziałem włoskim oraz brytyjską grupą Thales. Firmy działają wspólne pod szyldem Eurosam. Prace nad systemem rozpoczęto na początku lat 90. i trwały dwie dekady. Pierwszą baterię otrzymało francuskie wojsko w 2009 roku. Drugim klientem są siły zbrojne Włoch.

Głównym elementem systemu są rakiety rodziny Aster. Istnieje większa wersja oznaczona numerem 30, przeznaczona do niszczenia samolotów na średnich dystansach. Jej modyfikacja nazywana Aster-30 Block 2 może też zwalczać rakiety balistyczne. Dodatkowo istnieje też rakieta oznaczona numerem 15, przeznaczona głównie dla okrętowych systemów przeciwlotniczych krótkiego zasięgu. Cała rodzina Aster jest bowiem równolegle wykorzystywana zarówno na lądzie jak i na morzu. Powstała głównie z myślą o okrętach i dopiero później stworzono przy jej pomocy system lądowy.

Nie są znane konkrety, ale koncern Eurosam zapewnia, że jego rakiety są znacznie tańsze od PAC-3 a oferta transferu technologii jest najszersza. Tego rodzaju nieoficjalne informacje płynęły również ze strony polskich firm zbrojeniowych, choć pierwotnie deklarowany stopień polonizacji wynoszący 50 procent okazał się bliższy 30 procentom.

Oferty – Narew

W tym wypadku nie można mówić o konkretnych propozycjach, bowiem postępowanie nie zaszło jeszcze tak daleko, aby ktokolwiek je składał. Według ogólnych deklaracji MON, Polska jest zainteresowana przede wszystkim zakupem licencji na produkcję rakiet przeciwlotniczych krótkiego zasięgu, które następnie obuduje pozostałymi elementami baterii produkowanymi w Polsce jedynie przy pomocy zagranicznych kontrahentów. Ogólne wymogi są niemal identyczne do tych z programu Wisła, zmianie ulegają jedynie te co do zasięgu i zwalczania rakiet balistycznych. System Narew pierwotnie miał mieć zasięg wynoszący 25 km, jednak według najnowszych danych MON go zwiększył, choć nie wiadomo o ile konkretnie.

Dialog techniczny prowadzono z łącznie dziewięcioma firmami oferującymi różne pociski. Większość opracowano pierwotnie jako rakiety powietrze-powietrze i zaadoptowano też do odpalania z wyrzutni lądowych. Swoje produkty wstępnie oferują Polsce: Aselsan z pociskiem AIHSF, Diehl Defence z rakietą IRIS-T (rozważana jako element niemieckiego systemu MEADS), Israel Aerospace Industries z Barak-8SR, Kongsberg z systemem NASAMS II, MBDA z rakietami VL MICA i CAMM-L, MEADS International z jeszcze nieokreśloną rakietą, Thales z VT-1, Rafael z pociskami Derby i Python-5 oraz Raytheon z AMRAAM i Stunner.

Na tym etapie trudno wnioskować kto jest faworytem. Wymowny był fakt przysłania do Polski na szczyt NATO norweskiej wyrzutni systemu NASAMS II, który często jest określany jako jeden z głównych pretendentów. MON ma jednak zależeć głównie na rakietach, a system firmy Kongsberg wykorzystuje amerykańskie pociski AMRAAM, które oferuje równocześnie Raytheon. Negocjacje w sprawie przekazania technologii byłyby więc skomplikowane. Intensywną kampanię promocyjną rozpoczął również koncern MEADS, który być może liczy na to, że Polska nie będzie chciała kupić obu najważniejszych systemów przeciwlotniczych od Amerykanów. Proponuje więc swój system MEADS nie w wersji średniego zasięgu, ale krótkiego. Sytuacja powinna się rozjaśnić pod koniec 2016 roku, kiedy ma się rozpocząć właściwy przetarg, do którego zostanie zaproszonych tylko kilku oferentów.

Wnioski

  • Sprawa kupna systemów OPL jest kluczowa z punkt widzenia bezpieczeństwa państwa i nie powinna być przedmiotem walki politycznej.
  • Zapowiedzi intencji, by zwiększać środki na modernizację sił zbrojnych przy równoczesnym ich faktycznym zmniejszaniu, co miało ostatnio miejsce, muszą niepokoić.
  • System OPL jest tak skompilowany, a jego kupno tak drogie i tak fundamentalnie istotne dla bezpieczeństwa narodowego, że warto rozważyć, czy administracja państwowa, bez wyspecjalizowanego wsparcia prawnego, podoła sformułowaniu odpowiedniej umowy.
  • Pomysł polonizacji systemu jest wart rozważenia, ale zarazem konieczna jest analiza, czy nasz przemysł jest w stanie wchłonąć, a następnie wykorzystać ew. pozyskaną technologię. Istotne jest też, by powyższe nie spowodowało przedłużenia negocjacji oraz nieuzasadnionego wzrostu kosztów.

zdjęcie: wyrzutnia systemu Patriot – Glenn Fawcett/US DoD.